sobota, 5 lipca 2014
Rozdział 15
Przez chwilę po prostu stałam i czekałam na reakcję mamy, a potem odetchnęłam z ulgą, gdy w przyjaznym geście wyciągnęła dłoń do Alex'a.
- Jestem Linda. Dziękuję ci za uratowanie mojej córki.
- To nic takiego, naprawdę - powiedział Alex, uśmiechając się lekko.
- Mamo - wtrąciłam się. - Czy miałabyś coś przeciwko temu, aby mój przyjaciel został tu przez jakiś czas?
- Nie, kochanie. Myślę, że może zostać, o ile nie będzie sprawiał problemów.
- Dziękuję - powiedziałam po prostu, po czym pociągnęłam Alex'a za sobą na podwórze.
- Twoja mama jest bardzo miła - stwierdził. gdy tylko znaleźliśmy się na osobności.
- Tak. Aż do teraz nie wiedziałam, jak bardzo mi jej brakowało.
- Cóż.. Ty przynajmniej masz za kim tęsknić - mruknął, zostawiając mnie w tyle. Dogoniłam go przy wejściu do stodoły.
- Twoi rodzice bardzo cię kochali...
- Mówisz, jakbyś twierdziła, że nie żyją! - warknął na mnie, na co zamrugałam zaskoczona.
- Po części mam rację. Wiesz o tym - chłopak skinął głową.
- Zostawmy ten temat. Nie ma po co roztrząsać przeszłości, jej nie zmienimy. Chodź, pokaż mi to twoje wyimaginowane królestwo - mrugnął do mnie, a ja otworzyłam przed nim stare drewniane drzwi.
Stanęliśmy pośrodku niewielkiej stodoły, której jedyną zawartość stanowiła góra siana i narzędzia do pracy w polu, oraz grube drewniane belki, podtrzymujące strop.
- Całkiem tu... przytulnie - wyjąkał Alex, wyraźnie zmieszany.
- Hahah, żartujesz? Tu nie ma nic prócz siana! - roześmiałam się.
- Pewna dziewczyna powiedziała mi kiedyś, że czasem wystarczy tylko siano i trochę wyobraźni, aby dobrze się bawić. - Zdumiona spojrzałam na chłopaka. W ten sposób opisałam mu moje życie na wsi, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Cieszyłam się, że to zapamiętał.
- Myślisz, że miała rację? - zapytałam. Alex spojrzał na mnie z błyskiem w oczach.
- Nie wiem, ale chętnie się o tym przekonam - powiedział, popychając mnie na siano. Śmiejąc się, zaczęliśmy kotłować się po całej stodole, rozrzucając je na wszystkie strony.
- Przestań, przestań! - piszczałam, kiedy chłopak odkrył, że mam łaskotki i postanowił to sprytnie wykorzystać.
- A co z tego będę miał, że przestanę?
- Moją dozgonną wdzięczność - mruknęłam i znów wybuchnęłam śmiechem. Alex chyba nie zamierzał zakończyć moich tortur.
Jakiś czas później leżeliśmy obok siebie na sianie, w milczeniu wpatrując się w sklepienie stodoły.
- Co się dzieje, Liv? - spytał Alex, podpierając się na łokciu, żeby spojrzeć mi w oczy. Westchnęłam.
- Nic. A co się ma dziać?
- Przecież widzę. Masz smutne oczy.
- Nieprawda.
- Nie kłóć się ze mną. Wiem, co widzę. Brakuje w nich tego blasku - rzekł, marszcząc delikatnie brwi. - Nie ma go, odkąd tutaj jesteśmy.
- Pewnie masz rację - odparłam.
- Powiesz mi, co cię gnębi? - pokręciłam bezradnie głową.
- To nie takie proste...
- Nic w życiu nie jest proste. Gdyby tak było, ludzie szybko by się tym znudzili. A przecież o to chodzi, żeby rozwiązywać zagadki, odkrywać nowe horyzonty, stawiać czoła przeciwnościom losu. Bez tego byłoby nudno.
- Jak zwykle mówisz od rzeczy, Alexandrze.
- Lubię, kiedy używasz mojego imienia. W twoich ustach brzmi tak inaczej.
- To znaczy jak?
- Nie wiem. Po prostu ładnie. Podoba mi się - chłopak uśmiechnął się ciepło, przez co odrobinę się rozluźniłam.
- A więc chciałeś wiedzieć, co mnie gnębi, tak?
- Dokładnie. Zamieniam się w słuch.
- Jakoś nie mogę dopuścić do siebie myśli, że to już koniec. Że nie zobaczę więcej wschodu słońca, ani stada jeleni tuż przed moim nosem, ani śladów wilków wokół drzew. Nie chcę, żeby to się tak skończyło, rozumiesz? - spytałam, łamiącym się głosem. Alex w zamyśleniu skinął głową. I chociaż był teraz przy mnie, tuż obok, czułam, że myślami jest daleko stąd. Tam, gdzie ja chciałam się znaleźć razem z nim, ale rzeczywistość zbyt mocno trzymała mnie w swoich szponach.
- Olivio, chodźcie na kolację! - głos mamy przerwał moje rozmyślania.
- Idziemy! - odkrzyknęłam, po czym podniosłam się z siana.
- To się nie musi tak skończyć - drgnęłam na dźwięk tych słów. Spojrzałam na Alex'a, nie rozumiejąc.
- Mówię o twoim zmartwieniu. To się nie musi tak skończyć - powtórzył.
- Ehh. Później o tym pomyślimy, teraz chodźmy do domu - kiedy to powiedziałam, uświadomiłam sobie, jak dziwnie to zabrzmiało. Alex chyba wyczuł, że coś jest nie tak, bo zapytał:
- Kiedyś słowo "dom" oznaczało zupełnie co innego, prawda?
- Tak. Kiedyś była nim ta chatka po drugiej stronie podwórka.
- A teraz?
- Teraz wiesz, co nim jest.
- Chodź tu - mruknął, obejmując mnie delikatnie. Po chwili wypuścił mnie z objęć i wziął za rękę. Odruchowo się wyrwałam.
- Przestań, jeszcze mama zauważy.
- Aż tak się tym przejmujesz? Wcześniej ci to nie przeszkadzało.
- Chodźmy na tą kolację - odparłam, ignorując jego słowa. Ramię w ramię przeszliśmy przez podwórko i weszliśmy do niewielkiego pomieszczenia, z paleniskiem pośrodku i malutkim stołem pod oknem. Przy stole stały dwa drewniane stołki oraz miski z parującą zupą w środku.
- Smacznego - powiedziała moja mama, podając nam łyżki. Jej chłodne spojrzenie i obojętny ton głosu skutecznie odebrały mi apetyt. Z niesmakiem popatrzyłam na posiłek, za który jeszcze kilka tygodni temu dałabym się pokroić. Teraz nie mogłam nawet usiedzieć przy stole.
- Wszystko w porządku? - zapytał Alex, gdy tylko moja mama opuściła chatę. Pokręciłam głową.
- Ja się zmieniłam, Alex. Czuję to.
- Zauważyłem. Ale nie skreślaj tak od razu swojej mamy. Kiedyś może ci jej bardzo brakować, ale wtedy nie cofniesz już czasu. Niektórych rzeczy nie da się odwrócić - powiedział, patrząc mi w oczy. W jego własnych dostrzegłam smutek i ból, który miał nigdy z nich nie zniknąć.
- Dobrze - odpowiedziałam, biorąc łyżkę do ręki. Z trudem wmusiłam w siebie przygotowaną przez mamę zupę i pospiesznie wstałam od stołu.
Po kolacji poszłam poszukać mamy, a gdy wróciłam, Alex'a nigdzie nie było. Podobnie, jak jego łuku i strzał. Uśmiechnęłam się pod nosem, na myśl, że jednak zjem dzisiaj trochę świeżego mięsa.
- Ten cały Alex... Jak się poznaliście? - spytała mama, kiedy usiadłyśmy razem przy stole.
- Dość... nietypowo. Idąc przez las, zostałam napadnięta. Zbóje zapędzili mnie w kozi róg, a ja nie miałam się czym obronić. I wtedy on skoczył z góry, niczym Duch Nocy, w czarnej pelerynie, z łukiem w ręku, by uratować mnie przed niechybną śmiercią.
- Jak mu się to udało?
- Nieważne, po prostu on... - nie chciałam, żeby mama pomyślała o nim coś złego, niestety jej następne słowa tylko potwierdziły moje obawy.
- Zabił ich? - po chwili ciszy pokiwałam głową.
- Tak - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Nie wszystkich, ale jednego na pewno - mama poruszyła się niespokojnie.
- I co dalej? - spytała, a ja z ulgą wypuściłam powietrze.
- Ponieważ byłam ranna, zaniósł mnie do swojego domu. Opatrzył mi rany i zaopiekował się mną. Rano pomógł mi trafić pod dom ciotki.
- A co on robi tutaj, jeśli mogę spytać? Z twoich zeznań wynika, że jest to wprawny morderca, a ty bez skrupułów przyprowadzasz go do mojego domu! - nacisk, który położyła na swoje "mojego" sprawił, że poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku. Nie tak miało to wyglądać.
- Do twojego domu, tak?! Jestem twoją córką, więc to także mój dom! - warknęłam, gotowa do kłótni.
- Moja córka nigdy nie prowadzałaby się z takim oprychem, jak ten, którego tu sprowadziłaś! - te słowa przeważyły szalę. Zacisnęłam zęby, po czym gwałtownym ruchem odsunęłam się od stołu. Byłam wściekła.
- Tak sądzisz? Dobrze. W takim razie, ja śpię dzisiaj w stodole.
- Nie ma mowy - powiedziała mama, zagradzając mi przejście.
- Nie zabronisz mi.
- Zabronię. Póki mieszkasz pod moim dachem, musisz się mnie słuchać.
- Och, więc jednak jestem twoją córką?
- To niedorzeczność, nigdzie nie idziesz.
- Spróbuj mnie zatrzymać... - syknęłam, przeszywając ją lodowatym spojrzeniem. Chwila wahania wystarczyła, żebym przemknęła pod jej ramieniem i wybiegła na podwórze. Matka ruszyła za mną.
- Olivio, wracaj natychmiast! Nie zamierzam dłużej tolerować takiego zachowania! - krzyczała, stojąc na progu. "Nawet nie próbowała mnie dogonić..." pomyślałam ze smutkiem, biegnąc w stronę stodoły.
Trzasnęłam drewnianymi drzwiami i zaszyłam się w najdalszym kącie pomieszczenia, za dużą stertą siana. Łzy spływały mi po policzkach, a ciałem wstrząsał szloch. Nie mogłam uwierzyć, że mama była w stanie zrobić mi coś takiego. Alex nie jest mordercą. Nie pozwolę, żeby tak myślała. Niestety, teraz już za późno. W momencie, kiedy uświadomiłam sobie, że to miejsce już nigdy nie będzie moim domem, usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi. Gdy zobaczyłam znajomy kształt postaci w czarnej pelerynie, wchodzący do środka, wstrzymałam oddech. Alex, ujrzawszy mnie skuloną na sianie, w pół sekundy był obok. Łuk i kołczan odłożył na ziemię, a mnie mocno przytulił. Wziąwszy głęboki oddech, podniosłam głowę i popatrzyłam mu w oczy, a potem powiedziałam coś, co rozwiało wszelkie wątpliwości.
- Masz rację. To się nie musi tak skończyć. To się skończy o wiele gorzej, niż myślisz.
-------------------------------------------------------------------------
Cześć wszystkim! ;) Znowu takie wielkie sorry, że tyle nie dodawałam, ale jak zwykle nie było kiedy ;/ Teraz są wakacje, więc postaram się, aby rozdziały pojawiały się częściej. :) Mam nadzieję, że ten Wam się spodoba. Mi osobiście w niektórych momentach chciało się płakać :( Ach ta Olivia... Czy jej problemy kiedyś się skończą? :D Miłego czytania i czekam na szczere komentarze! :* /P.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rany... Kobieto!!! Piszesz GE-NIAL-NIE!!! Ten rozdział jest po prostu dafawgargterg *_* Z niecierpliwością czekałam, aż go dodasz, jak go przeczytałam, to szczękę zbierałam z podłogi. Jesteś świetną pisarką!!! Czekam na kolejny rozdział, który na pewno będzie taki sam świetny jak ten.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Za bardzo nie wiem o co chodzi, bo widzę, że to 15 rozdział, ale chętnie cofnę się do pierwszego. Jeśli chodzi o styl pisania: dialogi napisane w porządku, ale prawie cały tekst opiera się właśnie na nich. Za mało opisów. Zdecydowanie. Więcej opisów przeżyć wewnętrznych, okolicy itd. Ogólnie podoba mi się ten rozdział i może jak przeczytam wcześniejsze trochę się odnajdę. Tak na marginesie -świetny klimat C:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie: http://siewca-smierci.blogspot.com
N.Baggins
Jak miło...miała przeczucie, że już przestałaś pisać tego bloga, więc kiedy zobaczyłam że coś dodałaś była to miła niespodzianka...wiesz, Alex i te jego wykałaczki, idzie zatęsknić ;D
OdpowiedzUsuńCzytałam od początku i ten rozdział jest chyba najlepszy ze wszystkich, poprawiasz się w pisaniu :)
Mam pytanie...czy będziesz też kontynuowała swój drugi blog?
pozdrawiam, zapraszam do mnie
http://believeitonot.blogspot.com/2014/04/w-nozdrza-uderzy-mnie-znajomy-z-domu.html
Drugi blog? W sensie który? Bo mam jeszcze 3 xD Miło mi, że rozdział tak się Wam podoba :) Właśnie myślę nad kolejnym. Pozdrawiam :D /P.
OdpowiedzUsuńChodzi konkretnie o ten..hm, coś z kartą, nawet już nie pamiętam xD w każdym razie bohaterka o imeniu Andrea ;D ale jak będziesz aktywna na jakimkolwiek innym blogu to i tak będzie mi miło :D
Usuń