poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 19


~ Alex ~


          Lena usiadła na jednym z kamieni, ułożonych wokół ogniska. Rozpaliła je, żeby było nam cieplej, a potem przykryła Olivię kocem i wróciła do mnie. Pięć wilków podążyło za nią, niczym cienie, po czym położyły się na podłodze.         
          - Jak to możliwe, że stworzenia na które ja poluję od kilku lat, leżą wokół ciebie, nie czyniąc ci krzywdy? – spytałem, patrząc nieufnie w stronę drapieżników. Lena wzruszyła ramionami.
         
          - Jako dziecko mieszkałam w lesie z rodzicami. Mój tata był leśniczym. Mieliśmy piękny dom w środku lasu. Pewnej nocy rodzice zabrali mnie na spacer. Była pełnia księżyca, początek zimy. Szliśmy głównym szlakiem, las nocą jest naprawdę piękny. Gdzieś niedaleko zawył wilk, 
a chwilę później otoczyła nas cała wataha. Jak na złość, nagle niebo pociemniało i zerwał się silny wiatr. Pamiętam, jak tata wziął mamę za rękę, a ona mocno mnie przytuliła. „Kocham cię, Heleno. A teraz biegnij. Cokolwiek się stanie, nie odwracaj się za siebie.”          
           - Tak naprawdę nazywasz się Helena? – spytałem, przerywając jej. Skinęła głową 
i kontynuowała opowieść.          
           - No więc zrobiłam, co mi kazano. Uciekłam. Za plecami słyszałam krzyki ojca i płacz mamy, lecz nie zatrzymywałam się. W końcu odgłosy ucichły. Przystanęłam, chowając się za drzewem. I odwróciłam się. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Krew była wszędzie. Na pyskach i futrze wilków, na krzakach jagód i na gościńcu. Wsiąkała w śnieg, który zdawał się topnieć pod jej temperaturą. Zadrżałam od tłumionego płaczu. Wiedziałam, co się stało.
I wtedy poczułam ciepły oddech na karku. Za mną stała ogromna szara wilczyca. Mało nie zemdlałam na jej widok. Lecz ona tylko na mnie patrzyła. Nie jak drapieżnik na swoją ofiarę, bardziej jak matka na dziecko. Ostrożnie popchnęła mnie pyskiem, pokazując, gdzie mam iść. Ruszyłam za nią. Zaprowadziła mnie do groty, gdzie prawdopodobnie mieszkała. Jak się okazało, miała młode. Pięć puszystych kulek otoczyło nas, gdy tylko znalazłyśmy się w środku. Maluchy stały się dla mnie jak przybrane rodzeństwo, opiekowałam się nimi, gdy wilczyca szła na polowanie. Nadałam im imiona, podobnie jak mojej wybawicielce. Nazywałam ją Danu, co
w mitologii celtyckiej znaczy „matka wszystkich”. Jej dzieci otrzymały imiona pasujące do wyróżniających je cech. Kieł, czarny wilczek z żółtymi ślepkami zawdzięcza swoje imię przydługim kłom. Ryk, Wilka i Loki to szare trojaczki
o zielonych oczach. Ich imiona wymyśliłam na poczekaniu. Ryk, bo cały czas warczał bez powodu, co brzmiało jak ryk groźnego zwierzęcia. Wilka, bo była pierwszą wilczycą w stadzie. A Loki to imię olbrzyma z mitologii nordyckiej, który stworzył największe potwory, między innymi wilka Fenrira, o którym krążą liczne legendy. To imię pasowało do niego jak ulał, gdyż był największy ze stada. No i na końcu Mara, biała wilczka o błękitnych oczkach, która nocą wyglądała jak senna mara.
         
              Żyłam tak przez osiem lat, aż pewnego dnia Danu nie wróciła na noc. Kiedy poszłam jej szukać, znalazłam ją martwą w zastawionych sidłach. Wróciłam do groty. Było mi smutno, to tak jakbym drugi raz straciła matkę. Wiedząc, że wilki nie mają nikogo innego, zostałam z nimi. Od tamtej pory jesteśmy nierozłączni.
           
             - Zaraz, to znaczy, że te wilki….
           
             - Tak, to one – Lena uśmiechnęła się i pogłaskała czarnego wilka, który leżał u jej stóp. Kieł.
           
             - Niesamowite – mruknąłem.
           
             - Nie bardziej, niż to, że dochodzi północ i powinieneś się przespać.
                         - Spałem wystarczająco. Chcę wiedzieć, co się wydarzyło pod moją nieobecność. Jak to znosiła Liv? Nie odpuszczę, póki się nie dowiem.           
             - Ty się chyba nigdy nie poddajesz, co?
           
             - Nie, jeśli chodzi o nią – Lena pokiwała głową z uznaniem.
           
             - Dobrze więc, niech będzie jak chcesz. Jak już wiesz, mieszkałam
w Wilczej Grocie razem ze stadem. Trzy tygodnie temu w nasze okolice przyczołgała się jakaś dziewczyna. Dosłownie, szła na kolanach, pokładając się na śniegu, drapiąc paznokciami ziemię i krztusząc się kaszlem. Na jej widok aż zamarło mi serce. Wyglądała jak wrak człowieka. Łzy zamarzły jej na twarzy, tworząc podłużne sople na policzkach. Dłonie miała lodowate, z licznych zadrapań płynęła krew. Nie wiedziałam, ile czasu tak wędrowała i skąd zmierzała, ale wiedziałam, że nie mogę jej tam zostawić na pastwę losu. Podeszłam do niej, chcąc pomóc, ale odepchnęła moją rękę. Chciała krzyczeć, lecz jej gardło już nie dawało rady. Koniec końców dopiero, gdy straciła przytomność udało mi się ją przytargać do groty i ułożyć na miękkim futrze. Wilki położyły się przy niej, zapewniając potrzebne ciepło. Po godzinie się ocknęła. Nie chcąc jej przemęczać, spytałam tylko, co tu robi. Pokręciła głową, a jej usta poruszyły się bezgłośnie, gdy próbowała wyszeptać jedno słowo, twoje imię. - Dziewczyna spojrzała na mnie, lecz ja nie byłem w stanie patrzeć na nią. Gorące łzy spływały mi po twarzy i nie był to widok, którym mógłbym się poszczycić. Ale to, co usłyszałem wstrząsnęło mną tak bardzo, że nie byłem pewny, czy chcę słuchać dalej. Zerwałem się z miejsca, ruszając do posłania Olivii. Lena nawet nie drgnęła. W sumie jej się nie dziwię, w końcu ona widziała to wszystko na własne oczy.
            Liv leżała na plecach, z twarzą zwróconą w stronę ognia. Klęknąłem przy niej, wolną ręką odgarniając jej włosy z twarzy. Już zapomniałem jaka jest piękna, kiedy śpi. Oh, Liv… Przez co ty musiałaś przejść, żeby mnie odzyskać? Przed oczami stanął mi jej obraz, jak czołga się po śniegu, zmarznięta, wołająca mnie bez skutku.
            I wtedy zrobiłem coś, czego nie zrobiłbym w żadnej innej sytuacji: pocałowałem ją. Gdy tylko jej usta dotknęły moich, czas się zatrzymał. Były tak miękkie, delikatne i smakowały czymś słodkim. Boże, wszystko bym oddał, żeby ona była teraz przytomna 
i świadoma tego, co właśnie uczyniłem. Ostrożnie odsunąłem się od niej, sprawdzając, czy przypadkiem się nie obudziła. Na szczęście spała spokojnie. Może to nie był taki dobry pomysł…
I tak nie będzie o niczym wiedzieć, gdy się obudzi. Co mnie napadło, żeby ją całować? Ale z drugiej strony, czy mogę mieć pewność, że będę mógł to zrobić ponownie?
---------------------------------------------------------------
Tak, wiem, ja też się cieszę z tego rozdziału ;p Jak to ujęła moja najlepsza przyjaciółka "Uduszę cię, jak natychmiast nie napiszesz kolejnego rozdziału!" xD To jak, mam pisać następny? :) :* /P.

1 komentarz:

  1. O matko! O matko! O matko!!!! *.* Ten rozdział jest genialny!!! Szkoda, że taki krótki, ale mimo wszystko jest świetny :D Pisz szybko następny!!! Chcę wiedzieć co się będzie działo dalej! ;D

    OdpowiedzUsuń