wtorek, 28 października 2014

Rozdział 18 [...]


~ Liv ~

           Obudziło mnie ciche skomlenie, dobiegające z rogu pomieszczenia. Gwałtownie zerwałam się na równe nogi. Lena, która cała noc czuwała przy Alexie, wstała i położyła mi dłoń na ramieniu.
           - Spokojnie. Chyba się budzi – powiedziała, ruchem głowy wskazując na chłopaka. – Wezmę wilki i pójdę na polowanie. Zostawię tylko Kła, na wypadek, gdyby coś się stało.
           Gdy tylko wyszła, z bijącym sercem podeszłam do posłania chłopaka. Jego pierś wznosiła się i opadała w rytm miarowego oddechu.
           - Nie wiem, gdzie ludzie trafiają po śmierci, ale ja z całą pewnością jestem w niebie – mruczy spod wpółprzymkniętych powiek. Z piskiem biorę go za rękę, a łzy szczęścia spływają mi po twarzy.
           - Alex! Boże, ty żyjesz… Nie mogę uwierzyć… Minęło tyle tygodni… - mówię ze ściśniętym gardłem. Rozluźniam się dopiero wtedy, gdy jego silne ramiona przyciągają mnie do siebie.
           - Za każdy dzień, który spędziłaś beze mnie, ta kobieta zapłaci dwukrotnie albo i więcej – cedzi Alex przez zaciśnięte zęby. W końcu podnosi powieki, przeszywając mnie spojrzeniem swoich obsydianowych oczu.
           - Tęskniłam za tobą – mówię, klękając obok jego posłania. Chłopak patrzy na mnie w milczeniu.
           - Były momenty, kiedy miałem już dość. Chciałem się poddać, bo ból był zbyt silny. Nie byłem w stanie dłużej walczyć, zachowując świadomość. Mam zresztą wrażenie, że mniej bolało, gdy byłem nieprzytomny. Trucizna paliła mnie od środka tak bardzo, że miałem ochotę umrzeć. W tych chwilach, jedynie myśl o tobie i o tym, że czekasz na mnie gdzieś tam, po drugiej stronie, trzymała mnie przy życiu – powiedział, biorąc mnie ponownie za rękę. Czując, jak łzy napływają mi do oczu, skinęłam głową
i szybko popatrzyłam w inną stronę, byle nie na niego.
           - Hej – szepnął. – Spójrz na mnie.
           Pokręciłam głową. Nie chciałam, żeby wiedział przez co przechodziłam. Jak płakałam każdej nocy błagając, by się obudził. Jak wysłuchiwałam jego majaczenia, gdy trucizna zalewała organizm. Jak walczyłam o to, by żył. Jak cholernie nie dawałam sobie bez niego rady, póki nie spotkałam Leny. Sama wolałabym o tym nie pamiętać.
           - Olivio… - ból w jego głosie sprawił, że mimowolnie się odwróciłam. Na widok mojej zapłakanej twarzy od razu podniósł się do pozycji siedzącej.
           - Nie, nie wstawaj. Powinieneś teraz dużo odpoczywać – powiedziałam, popychając go z powrotem na koce.
           - Nie, dopóki nie powiesz mi, co się działo. Chcę wiedzieć, co się zdarzyło podczas mojej nieobecności i jak mogę naprawić ewentualne szkody.
           - Nie możesz – głos Leny przywrócił mnie do rzeczywistości. Nawet nie słyszałam jak weszła. Alex niemal od razu był na nogach, zasłaniając mnie własnym ciałem. Wstałam z podłogi, próbując go uspokoić.
           - Hej, wszystko dobrze. To jest Lena. Gdyby nie ona… Cóż, nie wiem, czy dałabym sobie radę – mruknęłam.
           - Nie dałabyś. Gdyby nie ja, pewnie dalej czołgałabyś się po śniegu, drapiąc paznokciami ziemię i zawodząc niemiłosiernie, a on zdychałby gdzieś sam w lesie, o ile wcześniej by się nie utopił – głos Leny był jak cios nożem, cichy, ale ostry. Alex, zrozumiawszy, co właśnie powiedziała, otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
           - Że co robiła?! Boże, Liv… . - Chłopak przejechał ręką po włosach, które zdążyły nieco urosnąć i teraz sięgały mu mniej więcej do karku, a przydługa grzywka spadała na oczy.
           - Nic mi nie było, naprawdę – tłumaczyłam się, choć wiedziałam, że to bez sensu.
           - No nie, wcale… - Lena parsknęła, zasłaniając usta dłonią.
           - Olivio, wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć – Alex próbował mnie objąć, lecz wyrwałam mu się, kręcąc głową. Nie, nie mogę ci powiedzieć. I mam nadzieję, że nie będę musiała.
           - Przepraszam, Alex. I nie patrz tak na mnie, bo w moich oczach nie znajdziesz odpowiedzi. Nigdzie ich nie znajdziesz – mruknęłam, po czym skierowałam się do swojego posłania.
           Chłopak już chciał pójść za mną, ale Lena zatrzymała go.
           - Niech idzie. Nie masz pojęcia, przez co ta dziewczyna przeszła. Musi odpocząć.
           - Zbyt długo mnie przy niej nie było. Muszę nadrobić zaległości.
           - Kilka godzin cię nie zbawi, a ona potrzebuje snu. Już późno, porozmawiacie rano… - głos Leny dobiegał z coraz dalszych zakątków mojego umysłu, aż w końcu rozpłynął się zupełnie. Pierwszy raz od wielu tygodni zasnęłam spokojnie, kołysana szumem grudniowego wiatru
i głosem chłopaka, który powstał z martwych.
--------------------------------------------------------------------------------
Ta daam :D Prawie płakałam, pisząc to :') Liczę na komentarze bądź konstruktywną krytykę ;) /P.

Elipsa - czyli jak domyślić się faktów ;)

       

       Witajcie, kochani :)
Wybitnie długo nie dodawałam rozdziałów, między innymi z tego powodu, że w szkole siedzę do 16, a potem masa zadań domowych, więc ledwie się wyrabiam ;p
        Wracając do naszej Zagubionej... Ostatnio wena mnie troszkę opuściła, co poskutkowało brakiem pomysłu na ciąg dalszy historii, ale nie martwcie się. Postanowiłam wykorzystać elipsę, czyli taki fajny zabieg stylistyczny, polegający na opuszczeniu części zdania, której można domyślać się na podstawie poprzednich zdań albo kontekstu wypowiedzi. Tylko że w tym przypadku to będzie ogromna elipsa, obejmująca pewien okres w życiu bohaterów, konkretnie czas, w którym Alex walczy o życie, a Olivia próbuje kompletnie się nie załamać (spoiler ;p )
         Otóż ten fragment zostanie chwilowo pominięty, z utajnionych powodów, zaś akcja następnego rozdziału rozpocznie się w momencie "zmartwychwstania" jednego z naszych bohaterów.. ;) Uprzedzam, iż w części objętej elipsą dojdzie nam kilka osób, które będą miały wpływ na dalsze losy bohaterów i które pojawią się w nowym rozdziale, więc nie zdziwcie się, gdy padnie jakieś nowe imię ;)
         Mam nadzieję, że dalsza część historii wam się spodoba, tak jak mi, gdy ją pisałam :) Miłego czytania i czekam na komentarze ;) :*
                                                                                                                                         /P.